Zakupowe wtopy

Kto nie zaliczył zakupowych wtop niech przemówi w komentarzu lub zamilknie na wieki! Ileż to razy w szale zakupowym, najczęściej w czasie kiedy konto odrobinę weseleje po wypłacie, w psiej szafie lądują rzeczy (delikatnie mówiąc) zupełnie nikomu do szczęścia nie potrzebne. Bo była promocja, wyprzedaż, pół darmo, okazja panie! OKAZJA! Oprzeć się człowiek nie potrafi i potem ma… Czasami rzeczy takie trwale mnie i Szamana cieszą. Częściej nieprzemyślane zakupy okazują się jednak kompletnymi bublami, kończącymi jako zapomniane i zakurzone w pudle wstydu (bo może się jeszcze kiedyś przydadzą…).

Postanowiłam podzielić się z Wami moimi najgorszymi psimi zakupami. Poznajcie więc top 5 naszych wtop. Zaczynamy!

1. Chciałam dobrze

W zeszłym roku Szamko przeszedł operację. Rana po niej była w niefajnym miejscu, widziałam więc że goić będzie się długo. Troszcząc się o pieseczka i ściany w wynajmowanym mieszkaniu, w Internetach znalazłam jak mi się wydawało cudowne rozwiązanie – miękki kołnierz pooperacyjny. Kołnierz przyszedł oczywiście później (bo chyba po 2 dobach od zabiegu). Ucieszona zamontowałam go na psie i… zwątpiłam całkowicie. Chociaż rozmiar był dobrany raczej trafnie, coś ewidentnie nie grało. Pies z nieszczęśliwego zmienił się w nieszczęśliwego do kwadratu. Szamko po zamontowaniu mu kołnierza kompletnie znieruchomiał, postanawiając w swojej psiej główce przeczekać głupie pomysły panci. Szybko wróciliśmy do klasycznego plastikowego kołnierza wstydu zwanego w naszych kręgach również jako abażur.

2. Jak kamień w wodę

Szaman i woda to temat trudny. Pies mój, niewpasowując się kompletnie w zamiłowania rodzinne, pływać raczej nie lubi. Woda jest fajna do czasu kiedy: a) chlapie b) łapki dotykają dna c) brzuszek nie został zamoczony. Nauczyłam się tego na własnych błędach. X razy Szaman wprowadził mnie w błąd prowokując do nieco dalszych rzutów. Kilka razy pobiegł i popłynął, później psi móżdżek stwierdzał że misja jest szalenie niebezpieczna i jedyne co można w danej sytuacji zrobić to drzeć paszczę i wydelegować do aportu zabawki z wody pancię. Kilka zabawek tak przepadło (może o ich gubieniu w sposób godny nagrody złotego buraka napiszę 'inną razą’), kilka spoczęło w kartonie wstydu bo używanie ich najmniejszego sensu nie ma. Złotymi zgłoskami zapisała się Kong Wet Wubba – używana poza wodą błyskawicznie się podarła, a piłka wewnątrz podziurawiła.

3. Nadziani… w butelkę

Muszę tu oczywiście przytoczyć opowieść z KONG Quest Wishbone. Zakup zabawki był średnio przemyślany. Decyzję podjęłam na fali zakupów jedzonkowych w jednym z większych sklepów zoologicznych. Zauroczona kształtem i kolorem wrzuciłam do koszyka. Miałam nadzieję, że zajmie Szamka na dłużej. Tak było jeden raz. Drugi raz skończył się rozgryzieniem zabawki. W dosłownym znaczeniu słowa „rozgryźć”.

4. Chiński szał

Aliexpress- czego tam znaleźć nie można! Często przeglądam aliexpressowe nowości. Uwielbiam kupować te tanie pierdołki i później czekać na ich dostarczenie. Kilka świetnych rzeczy mi się trafiło. Trafiłam też na niesamowite buble. Byłam ciekawa co to za zabawka, jaką ma fakturę, a do zakupu ostatecznie przekonała mnie jej podejrzanie niska cena.

Miało być tak:

Było tak:

Warto tutaj jeszcze wspomnieć  kilku innych zabawkach „Made in China”. Często ulegały dekapitacji po pierwszej zabawie. Czasami miały tak intensywny gumowy zapach, że Szaman nie chciał ich nawet brać do pyszczka, lub były tak tandetnej i niskiej jakości, że strach dać to psu. Doświadczenie nauczyło rozróżniać fajne i bezpieczne zabawki od tych bezużytecznych.

5. Sezon temu ten wzór był modny

Mówią, że psu wystarczy jedna obroża i smycz. Ja natomiast uważam, że miło czasem urozmaicić garderobę pupila. Chociaż bardzo to lubię takie zakupy, staram się hamować na ile mogę i nie kupować bardzo często psich obróżek, smyczy i szeleczek. Jeżeli już to robię, staram się z całych sił pomyśleć czy dany wzór będzie pasował do innych Szamnowych rzeczy, okucia nie są zbyt słabe/ zbyt masywne, rzecz jest w pełni użyteczna. Czasami wygrywa moje gadżeciarskie oblicze i tak mamy w psiej szafie kilka rzeczy używanych bardzo rzadko lub wcale.
Do takich zakupów zalicza się m.in.:
– jaskrawo pomarańczowa smycz przepinana, której kolor kompletnie do niczego nie pasuje, a możliwość jej przepinania mnie irytuje.
– zaciskowa obróżka kupiona bo była ładna i okazyjna. Obecnie nieużywana bo niewygodna.
– smycz z oryginalnym karabińczykiem Petzl, jest mega duża i mega ciężka. Zabieramy ją sporadycznie bo w dalszym ciągu bardzo mi się podoba. Problem w tym, że można by na niej prowadzić zarówno sporych rozmiarów krowę bez większego niebezpieczeństwa zerwania linki.

A na koniec znacie tego mema? Czy również twierdzicie, że jest niebywale trafiony?

Genialna Sarah Andersen

Koniecznie przyznajcie się do Waszych wtop zakupowych w komentarzach.

Zobacz równiez